Bez tytułu
31 października 2004, 21:18
Pomóż mi żyć, albo pozwól umrzeć.
Boże.
Pomóż mi żyć, albo pozwól umrzeć.
Boże.
Boże...Jestem.
Dziękuję za kazdy dzień. Za dzień, kiedy krzyczę, płaczę. Za dzień, kiedy się śmieje. Przepraszam za dni, kiedy ranię.
TaTO...pomagaj mi, proszę, bo samemu jest smutno i ciężko.
Boże, dziękuję Ci za niego. Za jego uśmiech. Pamiętasz modlitwę: Żeby ten banan na twarzy był przeznaczony dla mnie? Dziękuję. Nie wiem. Boję się powiedzieć,że zakochałam się. Ja. Szczęśliwa jestem. Choćby było faktem to,że to był jednocześnie początek i koniec.
Czy przepraszać to stać na kolanach?
Czy miłość jest tylko słowem?
Boże nie rozumiem Cię. Wiesz, gdyby mnie ktoś tak wyzywał, to bym się do niego nie odzywała. Chciałabym być taka cierpliwa jak ty. Boże, pomóż mi. Chyba nie jestem kimś aż tak bardzo złym.
Boże, wiesz,że cię potrzebuję. Nie wiem, nie potrafię nazwać tego co robię, nie wiem czy jest dobre czy złe. Dlaczego z jednej strony jest tak, a z drugiej inaczej?
Boże...Czy udaję?